W cieniu złota błyszczy metal przemysłowej przyszłości
Podczas gdy świat pasjonuje się rekordami złota, srebro po cichu notuje jeszcze większe procentowe wzrosty. Od początku roku jego cena wzrosła o ponad 30 proc., a wielu ekspertów uważa, że to dopiero początek. Srebro to nie tylko „młodszy brat złota” – to surowiec, bez którego nie ma transformacji energetycznej.
Każdy panel fotowoltaiczny zawiera od kilku do kilkunastu gramów srebra. Wraz z rozwojem zielonej energii popyt rośnie w tempie, które zaskakuje nawet producentów. Do tego dochodzi przemysł elektroniczny, medyczny i obronny. Coraz więcej zastosowań powoduje, że rynek srebra zaczyna przypominać połączenie aktywa inwestycyjnego z towarem strategicznym.
Inwestorzy indywidualni również wracają do srebra. Monety i sztabki o wadze jednej uncji sprzedają się błyskawicznie, a w sklepach w Azji i USA pojawiają się chwilowe braki. „Srebro to złoto dla cierpliwych” – mówi makler z Hongkongu. – „Nie rośnie tak równo, ale gdy już ruszy, potrafi zaskoczyć skalą ruchu”.
Analitycy zwracają uwagę, że relacja cen złota do srebra (gold-silver ratio) spadła do najniższego poziomu od dekady. Oznacza to, że srebro staje się relatywnie tańsze, a więc ma większy potencjał do wzrostów. W dłuższej perspektywie niektórzy widzą w nim szansę na powtórkę z 2011 r., kiedy w ciągu kilku miesięcy zyskało ponad 100 proc.
Jeśli trend dekarbonizacji i rozwoju technologii „zielonych” się utrzyma, srebro może być jednym z największych beneficjentów nowej gospodarki. A jego blask – choć subtelniejszy niż złota – może wkrótce przyćmić królewski metal pod względem dynamiki zysków.
