Glapiński idzie na rekord. NBP „odkurza” złoto z rynku, a Polska pnie się w światowych rankingach
Polska wyrasta na prawdziwego giganta na rynku złota, a Narodowy Bank Polski pod wodzą prezesa Adama Glapińskiego nie zamierza zdejmować nogi z gazu. W ostatnich dniach temat agresywnych zakupów kruszcu przez Warszawę znów trafił na czołówki serwisów finansowych. NBP realizuje ambitny plan, który ma nie tylko zabezpieczyć wartość polskiej waluty, ale też wysłać jasny sygnał geopolityczny: jesteśmy gotowi na każdy scenariusz.
Zgodnie z najnowszymi doniesieniami, NBP konsekwentnie dąży do celu, jakim jest osiągnięcie 20% udziału złota w rezerwach walutowych państwa. To poziom, który stawia nas w jednej lidze z największymi potęgami gospodarczymi świata, a w regionie Europy Środkowo-Wschodniej czyni nas niekwestionowanym liderem.
Dlaczego NBP kupuje tak dużo i tak szybko? Odpowiedź jest złożona. Po pierwsze, jest to ucieczka od ryzyka walut fiducjarnych (papierowych), takich jak dolar czy euro, których siła nabywcza jest podgryzana przez inflację. Po drugie, w obliczu trwającego konfliktu za naszą wschodnią granicą, fizyczne złoto zgromadzone w krajowych (i zagranicznych) skarbcach jest ostatecznym gwarantem wypłacalności państwa w czasach kryzysu.
Strategia Glapińskiego wpisuje się w szerszy, globalny trend. Banki centralne na całym świecie (w tym Chiny, Indie, Turcja) kupują złoto na potęgę, „od-dolaryzując” swoje portfele.
Polska nie kupuje złota, by na nim spekulować. Kupujemy je, by mieć 'finansową tarczę’. W świecie, gdzie zaufanie do papierowego pieniądza maleje, tona złota w skarbcu waży więcej niż miliard cyfrowych dolarów. Działania NBP są jasnym sygnałem dla inwestorów indywidualnych: skoro bank centralny, mający najlepszy dostęp do danych, ucieka w złoto, być może warto rozważyć to samo w domowym budżecie.
